Jest fragment Pisma, w którym Jezus zabrania chodzenia na pogrzeby. Jak mógł zrobić to swoim naśladowcom, księżom? Spokojnie, na tysiącach stron książek i na portalach katolickich śpieszą oni tłumaczyć, że nie do końca to miał na myśli, gdy mówił:

Do innego Jezus rzekł: «Pójdź za Mną!» Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!» Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże!»

Teologia chrześcijańska tłumaczy to niegrzeczne sformułowanie “przynagleniem do głoszenia Królestwa”. Miłość do Jezusa i chodzenie za nim jest ważniejsze nawet od miłości do rodziców – bardzo podobnie chrześcijanie tłumaczą werset o nienawidzeniu najbliższych członków rodziny. Komentarze wierzących uspokajają – Jezus chciał powiedzieć coś innego, niż faktycznie powiedział. Istotne jest przesłanie, idea. Idź sobie spokojnie na pogrzeb taty (nie pytając się przy okazji, jak pogodzić śmierć z istnieniem dobrego Stwórcy), tylko pamiętaj, że pójście za Jezusem, cokolwiek to znaczy, jest najważniejsze.

To tyle odnoście tłumaczeń, które mnie zupełnie nie przekonują. Znaczy się – rozumiem, co chcą nimi osiągnąć katolicy, ale cel i środki wcale nie wydają mi się święte.

Dlaczego Jezus nie potrafił wprost powiedzieć, czego chce? Wiadomo, że w historii chrześcijaństwa było mnóstwo ludzi, którzy brali jego słowa zbyt dosłownie. Dlaczego Bóg nie cenił sobie jasności w komunikacji z ludzkością? Problem ten znika, to jasne, gdy człowiek pojmie, że w Biblii to tylko ludzkość komunikowała się sama ze sobą.

Może Bóg zostawił swoje mętne komunikaty, ponieważ troszczył się o chleb dla swoich umiłowanych dzieci, teologów?

W tym fragmencie jednak chrześcijańscy strażacy źle zlokalizowali źródło intelektualnego pożaru, zagrażającego wierze. Gorsze od nie pójścia na pogrzeb jest uznanie, że żywi ludzie z twojego domu to zombiaki. Umarli, który mogą zajmować się tak banalnymi w porównaniu ze służeniem Jezusowi czynnościami, jak pogrzeby. Niech zombie grzebią zombie. Kto tego nie rozumie, sam jest martwy. Wewnętrznie i duchowo, co jest gorsze od pośmiertne gnicia. Co grozi pośmiertnym pożarem w piekle.

Możliwe, że obrońcy Jezusa przeoczyli ten szczegół, bo sami tak myślą o wszystkich niewiernych. Czy tak właśnie myślał prezes Jarosław Kaczyński, gdy wypowiadał to zbrodnicze zdanie w wywiadzie dla PAP:

Ale będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię.

Najważniejszy jest sakrament i obrzęd, zadowolenie Jezusa i jego “uczniów” w postaci Kościoła Katolickiego. Kobieta skazana na dramat rodzenia dziecka bez głowy może albo dostrzec w tym wszystkim palec Boży, albo pokazać, że jest zombie. Wewnętrznie martwa – ponieważ tak właśnie gorliwi katolicy patrzą na uczestniczki Czarnego Protestu.